Wielka głowa rodziny chce się wykazać więc organizuje wyjazd.
Pisałem do tych "przejętych rolą", ku refleksji.

Pole do obserwacji mam duże, bo mniej więcej jak zliczę miałem ok 100.000 turystów.

Ale czytając wątki o podróży samochodem, jakbym wszedł tu jechać po raz pierwszy, to bym się bał z domu ruszyć, takie problemy takie zagrożenia, jakież to epickie przedsięwzięcie.

Rozumiem zatem że niektóre osoby albo czują się tym przerażone, albo niezwykle przejęte swoją dziejową misją.

Już szczególnie wątki założone przez "SAMOCHODZIARZY" :-)


I widuję takie rodziny nie rzadko.

Chłop bidny umęczony bo baba mu ciosa kołki na głowie.
Stoją przed biurem kobieta na niego coś fuczy, potem chłop idzie z jakimś problemem i pytaniami a co będzie jak się nie uda.

Bo on załatwił wakacje więc jest za nie odpowiedzialny. Musi zagwarantować pogodę, zajęcie , a co najważniejsze, żeby wszyscy byli zadowoleni.

W wielu postach taki wychodzi przez jakiś żal, nudziarstwo, jakaś chęć powiedzenia czegoś więcej.


Bo sam wyjazd do Grecji czymkolwiek jest prosty.

Kupuje się wczasy, wsiada w samochód (każdy facet poza mną sprawdza poziom oleju ciśnienie i inne takie), albo kupuje przelot i leci. I tyle. przecież to Europa.


Ale tez jest problem jakiegoś niezwykłego planowania wszystkiego w najmniejszym detalu a potem nerwy i panika, jak nie wyjdzie co zaplanowane. To są wakacje, a nie zdanie projektu czy udział w przetargu. Można dzień później wyjechać, można zmienić sobie trasę, można zadzwonić do pracy że samolotu nie ma i będzie się dzień później. Tu już wszystko przerabiałem z takich przypadków, łącznie z miesiąc temu kradzieżą paszportów turystów w ostatnim dniu pobytu.


I nic się nie stało. Bo tu się nic nie dzieje .

W Polsce nawet jak nic się nie dzieje to już powód do paniki bo moze sie coś stać i co będzie jak coś się stanie.

W Grecji jak coś się dzieje, to nie powód do paniki, bo jak się coś stało to się coś zrobi a jak się nie da nic zrobić to nie ma co się przejmowac, bo , to ze ktoś sie przejmuje, nie znaczy, że nagle niemożliwe stanie się możliwym.

Drogi Waldku nie zamierzam się żenić przed 50 tką, za dobrze mi się hasa jak na razie,
A jak skończę 60 lat, to wyemigruję na Karaiby i będę romansował z pięknymi latynoskimi pielęgniarkami.

A jak się coś innego zdarzy w życiu znaczy ze taki był mi los pisany.


A jak jesteś taki ciekaw moich losów, to wyjaśnię że jestem współwaścicielem jednego z greckich biur podróży, w zarządzie jednego polskiego, to dla pieniędzy i bo lubię podróże i siedziec w Grecji, a głownie pisze , komponuję, gram, koncertuję . Więc najzwyczajniej w świecie nie interesuje mnie wejście kierat rodzinno małżeński. Po prostu mam inne rzeczy na głowie.

Dziś na przykład z rana rozpoczałem współpracę która ma na celu zdobycie kawałka rynku studenckiego, zorganizowałem plan zdjęciowy dla teledysku teraz idę na sjestę bo o 20 jest jakaś impreza pewnej organizacji studenckiej, z którą hasałem w Grecji, ku rozpaczy paru osób z forum (bo jak tak można i to karygodne).

Kto się ożenił i zdecydował na dzieci widocznie był świadom tej decyzji i tego pragnął więc powinien być teraz z tego powodu zadowolony. A jak komuś z tym ciężko i robi z tego powodu z siebie meczennika i mesjasza to niech idzie do psychoanalityka albo niech ucieknie z domu.







  PRZEJDŹ NA FORUM