Wielka głowa rodziny chce się wykazać więc organizuje wyjazd.
    ogorek pisze:



    Stąd może i ten temat zaczęty przez cArdnisa. Ideałem byłoby jakby cała rodzina uczestniczyła w planowaniu wakacji/trasy i cała czuła się współodpowiedzialna. A w przypadku problemów/awarii nie patrzyła na ojca rodziny "no zrób coś - to był twój pomysł" tylko wspólnie rozpatrywała opcje.

Zachodzę w głowę skąd u ciebie takie pokłady cierpliwości dla cArnidis.
Nie wiem, ale wydaje mi się że ciosanie kołków na głowie faceta możliwe jest tylko gdy on jest pantoflarzem a ona faktyczną głową rodziny.
U mnie po zatankowaniu w macedonii trefnego paliwa, gdy auto zaczeło gasnąć o 2:00 w nocy w wysokich górach albanii widziałem jedynie w oczach rodziny przerażenie, żadnego ciosania kołków. Ale wszyscy sie szybko zmobilizowali i dzieci zaczeły szukać po aucie kolejno netbooka, zasilacza i przetwornicy, żona nimi dyrygowała choć sama była przerażona to ich uspokajała. Sama szukała interfejsu.
Czego mogłem od nich więcej oczekiwać? Resztę przecież i tak musiałem zdiagnozować sam. Nauczyłem żonę kasować błędy i jakoś dojechaliśmy do noclegu.
Jako typowy tradycyjny facet wolę planowanie trasy (bawiąc się smartfonem na kibelku) i skanowanie forów zamiast przekazać to żonie a samemu wsiąść się za pranie, pakowanie i kanapki na drogę. Żona i tak się na planowaniu trasy nie zna wiec każdy robi to co umie najlepiej.


  PRZEJDŹ NA FORUM