Peloponez 2013
Dziś wycieczka do Myken.

Relacji z tego miejsca było juz sporo (nie licząc fotek, których było mnóstwo) więc nie będę się rozwodził nad pięknem tego miejsca.




Kiedyś to musiało robić wrażenie.

Według Jarka cytadela nigdy nie została zdobyta. Jak więc została zajęta? Otóż (to znowu jego teoria) społeczeństwo Myken stało się nieprawdopodobnie zbiurokratyzowane i jak przyszło co do czego, to nikt nie mógł (nie chciał) wydać polecenia do obrony. Skostnieli i tyle.




Cytadela miała wspaniałe warunki do obrony. Za plecami dwie strome góry, a od frontu wspaniały widok.




Oprócz studni, Mykeny posiadały też cysternę. Warto tam wejść. Trzeba tylko mieć latarkę.




Brama lwic. Ponoć ten i ów spekuluje, czy lwice nie miały przypadkiem wspólnej głowy.




Być może własnie o tym dyskutuję z Jarkiem.




Ciekawe ilu ludzi pracowało przy układaniu tych kamieni? I jak długo?


Spacer po cytadeli jest męczący. Było bardzo gorąco, a w końcu był to wrzesień. Współczuję zwiedzającym w sierpniu.
Idziemy do muzeum. Jest klimatyzowane wesoły


Przy wejściu wita nas makieta cytadeli.




A potem zostałem zauroczony. Nie ma w tym ani słowa przesady. Ta ceramika...














A lwisko było niesamowite. Normalnie brak mi słów.








Goście lubili wojaczkę. Kiedyś oglądałem zrekonstruowane (na podstawie czaszek) twarze władców Myken. Normalni zbóje. Nie chciałbym takich spotkać w ciemnej ulicy.





Chodząc między eksponatami często widziałem datowania na okres wojny trojańskiej. Fascynujące!


Jeszcze tylko skarbiec Aresusa.



W sumie nie ma tam nic ciekawego. Rzeczy cenne zostały zrabowane całe wieki temu. Ale ciągle zadziwia kunszt budowniczych. "Kamyk" wieńczący wejście waży podobno pięć ton. Szacun!!


Mykeny przemijają, jak sen złoty. Jedziemy do Nemei.




To piękne miejsce. A jak wspaniale musiało wyglądać w czasach swojej świetności?

Nie mogę się opędzić od myśli, że świat mitów nie był zbyt duży. Z zamku w Tirynsie Herkules do Nemei miał rzut beretem. Do Lerny jeszcze bliżej. A z drugiej strony jak musiała wyglądać okolica, skoro po drodze można było natrafić na lwa? Czy można się dziwić, że Grecy mieli fantastycznie rozwinięty transport wodny, a beznadziejnie drogowy?




Mam słabość do kolumn. Będzie ich w mojej relacji znacznie więcej za co z góry przepraszam.










Zawziąłem się i spoziomowałem mą posturę.







Basia i kamienie milowe wieków.





Jedną z największych atrakcji miasta były Igrzyska Nemejskie.
W pewnym momencie potężne Argos zabrało miastu przywilej ich organizowania, ale nazwa została.
Na terenie miasta jest odrestaurowany budynek, gdzie zawodnicy przygotowywali się do igrzysk.




To pewnie umywalki.




A tędy doprowadzano ciepłą i zimną wodę.


Zawodnicy po dokonaniu ablucji i stosownych modłach udawali się na stadion.
Dla podniesienia efektu wchodzili tym tunelem.





Tak wyglądało przygotowanie do startu:




W muzeum można oglądnąć film pokazujący, jak dbano, żeby zawodnicy startowali równo. Zawodnicy tak stawiali stopy, żeby nie wystawały poza linię, a pilnował tego sędzia, który wystające stopy 'tępił' przy pomocy kija z winorośli. Dlaczego z tego krzewu... nie wiem.
Sprytnie rozwiązano problem falstartów. Stosowano do tego urządzenie, które do dziś funkcjonuje na stadionach żużlowych. Rożnica jest taka, że na żużlu taśma idzie w górę, a na igrzyskach nemejskich sznur opadał na ziemię.
Film doskonale to pokazuje, bo Igrzyska w Nemei istnieją do dziś. Udział kosztuje 20 euro co zapewnia strój sportowy i nie jest to żaden listek figowy wesoły

Po wejściu na stadion zobaczyłem to:




i cel majaczący się w oddali:




Czyż mogłem oprzeć się woli bogów i odrzucić zmierzenie się z własnymi słabościami? Jak pokazują klasyczne tragedie nie można zmienić wyroków Losu.




Sędziego nie było, ale byłem dokładny.
Serce biło mocno!


Na dany znak...




Mocno ruszyłem do przodu...




by krokiem lekkim...




zacząć pożerać przestrzeń...




tylko ja i moje leniwe ja przeciwko mnie...




niknąc w oddali pamiętałem słowa mędrca, że ważny jest szlachetny wysiłek...




dobiegłem do mety i wygrałem wieniec z selera, który był głównym trofeum w Igrzyskach...




i pomnik ku wiecznej chwale mego męstwa i umiejętności!


Syty chwały i szacunku, jaki okazywała mi licznie zgromadzona publiczność uznałem, że czas zakończyć tak wspaniały dzień.


  PRZEJDŹ NA FORUM