Czekając na barbarzyńców...
Pilion, Meteory, Lefkada, Zagorohoria, Thassos i..
Dzień 3 - Milopotamos

Chyba najsłynniejsza plaża Pelionu... a skoro jest i oblężnicza maszyna... to atakujemy?



Plaża bardzo urokliwa, przedzielona skałą "z dziurką"...



I ku radości cień pod skałami pod którymi barbarzyńcy mogli chować swe naruszone po wczorajszym bez-opalaniowym dniu plecy....



Ogólnie plaża konkret, woda szał....i tylko czasu mało...




W końcu ok 13:30 barbarzyńcy ruszyli dalej... bo czekały na nich nie tylko widoki...ale i cug z Milies.



Tam nastąpił podział... trzech barbarzyńców pojechało pociągiem... a Barbarzyn ruszył za nimi...
Barbarzyna nieco ostudziła entuzjazm... pociąg jak pociąg... a z jej doświadczeniem... to te widoki wcale nie były takie och i ach jak je reklamują...



Barbarzyn za to miał jazdę... gonił cug i szukając stacji gdzie się on na 15 minut zatrzymuje popędził nawet torami...
Była nawet szansa na pierwszy przejazd białym rydwanem przez tunel dla pociągów... ale barbarzyński rozsądek powiedział... STOP. I za ten rozsądek nagrodą był niezniszczony rydwan oraz chmielowy napitek w Makrynitsie.



Właśnie... mimo kolejnych serpentyn barbarzyńcy dotarli do Makrynisty - miasto na zboczu góry z widokiem na Volos.
I strawa podana na "balkonie" w cenie rozsądnej...i ten widok....




Potem znowu serpentyny, znowu Makrirrachi... i znowu knajpa z euro-olimpiadą... ale tym razem z większą ilością autochtonów...

I wybrawszy swego przeciwnika Barbarzyn powiadomił go... że on ci Helladę będzie reprezentował... a Barbarzyn barbarzyńskich Polan...
I ouzo się polało...

Gdy powoli zdający sobie sprawę na co się porwał Peliończyk chciał rejterować... Barbarzyn zakrzyknął ku radości gawiedzi coś w stylu:
PJES!
MIN RAMAS!
NIN KANIS FASARIJA!

(w wolnym tłumaczeniu:
"pij, nie pierdol, nie rób scen"!)


I dalej się ouzo lało w pojedynku dzielnym tym.... aż do zwycięstwa wiekopomnego przedstawiciela barbarzyńców... okupionego bólem głowy dnia następnego...



  PRZEJDŹ NA FORUM