Czekając na barbarzyńców... Pilion, Meteory, Lefkada, Zagorohoria, Thassos i.. |
Dzień 10 Monodendri o poranku... 7 rano... nie spać, zwiedzać, zapie...lać! Barbarzyna z Barbarzynem ruszyli przez kamieniste Monodendri w stronę wąwozu Vikos. Na początek opuszczony klasztor Agia Paraskevi, a potem ścieżka po skalnych półkach znowu z napisem "nie wolno, a jak się uprzesz to na własną odpowiedzialność" ![]() ![]() Skałki i różnice poziomów konkretne.... ![]() ![]() Barbarzyna się zawahała... tamtyndyk iść trza? No tak... a co się oberwało pod jakimś pechowcem... to paletą przykryli... luzik.... ![]() ![]() Potęga wąwozu... a zarazem tak spokojnie... ![]() ![]() Powrót... to Monodendri... plątanina uliczek... i wychodząc nie tam gdzie chcieli... dotarli do Gościńca... co by jeść... i się moczyć w pięknych okolicznościach przyrody.... ![]() ![]() Ale cóż... rydwan czekał... i trzeba było się żegnać z widokami nie tylko zza krat... ![]() ![]() Zagorohoria 4 dni tam... pewnie byłoby za dużo, ale też jeden... to za mało. Monodendri i okolice zostały tylko "liźnięte"... i chyba barbarzyńcy mogli tam zaplanować dzień więcej. Punkty widokowe super, wino z bramy rewelacja... zabrakło jeszcze ze dwóch dzikich wiosek i zejścia na dno wąwozu. Reasumując: następcy barbarzyńców mogą spokojnie tam planować co najmniej dwie noce... Na koniec bonus - zdjęcie w takich wymiarach by rozpostartego jak ptak Barbarzyna porównać w wielkością tego widoku... ![]() |