Grecja leniwie...po raz pierwszy....
9 lipca 2016, sobota, Skopje cd..



Niskie budynki, stare szyldy i kamienny wyślizgany bruk zapraszają w zanurzenie się w stary świat….. To stara turecka „carsija”, w czasach osmańskich - centrum miasta.


Postanawiamy w tym miejscu zjeść kolację. Nawet jakbyśmy nie mieli takich planów to roztaczające zapachy skutecznie zachęciłyby nas do tego pan zielony … Zatrzymujemy się przy jednej z zachęcających knajpek – miejsc nie ma, a mięska się grillują. Fajnie…. Ale nie ma menu, kelner szybko wyrzuca z siebie „coś”… nic nie rozumiemy… Chcemy to, co sąsiedzi mają na talerzach, ale kelner po angielsku nie rozumie….. Opuszczamy to miejsce i idziemy przed siebie. Dochodzimy na plac, na którym jest kilka knajpek i duże drzewo...


Wybieramy tą najbardziej obłożoną (właśnie zwalnia się stolik), która ma także proste menu z obrazkami pan zielony
Starszy kelner jest bardzo miły, dba abyśmy dobrze wybrali i byli zadowoleni. Dostajemy ogromy półmisek kiełbasek jak chorwackie cavapeci (i o to nam chodziło), które tu nazywają się kebapkami (20 szt.) pan zielony Do tego pyszne bułki typu pita, słone i o zapachu czosnku, sałatka no i piwo,pepsi. Pychota bardzo szczęśliwy bardzo szczęśliwy


Cały czas przychodzą miejscowi, z którymi i kelnerzy i kucharze się gorąco witają. Wybraliśmy dobre miejsce bardzo szczęśliwy bardzo szczęśliwy Za kolację, której nie podołaliśmy, wraz z napiwkiem płacimy 700 den – czyli ok. 50 zł zdziwiony . Ciężko ruszyć się z miejsca, ale pora wracać na nocleg. Mijamy sklepy z tkaninami, dominują koronki i tkaniny bogato zdobione, z cekinami i koralikami w stylu bollywood... Niestety zamknięte, a byłam tylko ciekawa cen.... Mijamy niedoszłe miejsce posiłku i zauważam jego nazwę „Destan” – to knajpka, w której Makłowicz zachwalał kuchnię tego miasta….

Kierujemy się ponownie na duży plac....


  PRZEJDŹ NA FORUM