Σιγά, σιγά..... czyli jesień na Krecie…. |
21.10.2017, sobota, dzień 1, wieczór Tak wyglądała nasza dotychczasowa trasa: Jako już jak byliśmy w app. podjechaliśmy do SYNKI na zakupy, w sumie to blisko i można było iść na nogach, ale zgrzewki wody to ja nosić nie będę… Typowy nasz market, ale z greckimi produktami ![]() ![]() ![]() To teraz chcę kupić fetę… chłodnia obok, ale ta sama pani obsługuje …. To ćwiczymy dalej komunikację: feta small box… I znowu pani gada i pokazuje mi palcem 3 pojemniki, jak rozszyfrowuję to na każdym jest napisane właśnie feta i coś dalej… to dalej jest różne na każdym pojemniku… Wybieram tą ze średnią ceną czyli ok. 8 eur/kg. Pani nurkuje pod chłodnię i wyciąga kostkę taką ze 2 kilo 8O 8O Tyle to ja sama nie zjem, a nie wiem czy Moim chłopakom będzie smakowała…. Ale pani przykłada nóż i czeka aż zaakceptuję i mi kroi jakiś kawałek, taki w sam raz…. No najlepszy jest język uniwersalny, czyli ręce ![]() ![]() Moi Panowie są w dziale z wodami mineralnymi. Ja chcę gazowaną, ale która to? …. Kilka ma bąbelek, ale każda inaczej nazwana… W końcu zaczepiam kogoś, ale nie zna angielskiego, kolejna osoba już tak i zaczyna grzebać między butelkami i wyciąga jakąś ekskluzywną butelkę i pokazuje napis i tłumaczy nam, że to oznacza gazowana… Super, dzięki za pomoc. Fotka napisu na przyszłość i już napoje mamy w wózku Jeszcze jakieś jedzenie i możemy płacić… Ceny? Drożej niż u nas, ale do przeżycia… To wracamy do apartamentu…. |